Masz wolny przedłużony weekend i zastanawiasz się, czy Gruzja to odpowiednia destynacja? Śpieszę z odpowiedzią – TAK. W ostatnim tygodniu jeden z gości naszej wypożyczalni zwrócił się do mnie z prośbą o stworzenie dla niego idealnego planu wyprawy. Dawid ma 4 dni, samochód 4×4 i kocha przyrodę (nie jest zainteresowany miastami, to ważne!). Pomożemy mu? Jak najbardziej!
W pierwszej kolejności zacznijmy od najważniejszego – w kwietniu statystyka wskazuje, że lepiej unikać legendarnej Swanetii. Jeszcze w marcu ten wysokogórski region jest magiczną, zimową krainą pełną śniegu, majestatycznych widoków i mekką narciarzy/snowboardzistów, ale KWIECIEŃ to najbardziej deszczowy okres w roku dla Mestii i okolic. Doświadczenie ostatnich lat wskazuje, że w tym miesiącu deszczowych dni będzie, aż 20, chociaż to nie opady są największym wrogiem odwiedzających, a CHMURY deszczowe, które skutecznie zasłaniają największy skarb regionu – górskie widoki.
Skoro część teoretyczną mamy już załatwioną to przejdźmy do praktyki.
DZIEŃ 1
9:00 dzień zaczynamy od wizyta na słynnym Zielonym Bazarze w Kutaisi. Szukamy lokalnych smaków, brutalnej gruzińskości oraz świeżych, trydycyjnych produktów, które wykorzystamy podczas pikniku w dalszej części dnia. Dokładny przebieg wizyty na bazarze opisałam tutaj: click
12:00 odbiór samochodu pod wskazanym adresem w Kutaisi. Procedury zajmą około 15 minut. Samochód odbieramy z pełnym bakiem, wiec ruszamy prosto ku przygodzie. Tego dnia stawiamy na bliski kontakt z naturą, kierując się do Kanionu Okatse. 7 kilometrowy szlak kończy się wejściem na metalową kładkę o długości nieco ponad kilometra wiszącą bezpośrednio nad Kanionem. Adrenalina gwarantowana – w kulminacyjnym punkcie przepaść pod zwiedzającymi osiąga 100 m nad ziemią. ! Po intensywnym spacerze i lekkiej adrenalinie, odpoczniemy podczas pikniku wśród natury – tutaj z pomocą przyjdą nam artykuły, które zakupiliśmy na bazarze.
15:00 ruszamy w kierunku kolejnej atrakcji, czyli Kanionu Martwili. Ten eksplorować będziemy z perspektywy pontonu sunącego leniwie po gładkiej, wyjątkowo błękitnej tafli wody. Po cywilizowanych, komercyjnych atrakcjach przyszedł czas na główny punkt programy – dzikie gorące źródła, które pomogą nam zrelaksować mięśnie po intensywnych spacerach. W okolicy miejscowości Martvili znajduje się źródło, które przybrało majestatyczną postać wrzącego wodospadu spływającego po plaży do chłodnej, górskiej rzeki. Dokładną lokalizację tego punktu znajdziecie w naszej zamkniętej grupie na facebooku: Gruzja Samochodem (Gruzja 4×4) (click).
Nocleg polecam w kultowym hostelu Karma Martvili (psst – nie wybieraj tego noclegu, jeśli nie jest on zgodny z Twoimi wartościami! Klimat jest bardzo swobodny).
DZIEŃ 2
Jeśli poprzedniego dnia nie przesadziliście z winem to wstaniecie dość wcześnie i jeszcze o poranku możemy wyruszyć w drogę, ku przygodzie! Pierwsza część przeprawy to średnio interesująca droga relacji Kutaisi-Tbilisi. Średnio zajmuje 3,5 godziny, ale przy obecnych remontach czas może wydłużyć się do 4 godziny. Interesującym punktem na trasie, który może urozmaicić Wam podróż jest SURAMI – maleńka wioska w połowie drogi, która słynie z niecodziennego zjawiska kulinarnego. Po obu stronach drogi ustawione są budki-piekarnie, a których sztucznym chlebem machają do nas gospodynie. Brzmi egzotycznie? Panie wypiekają tam tradycyjny słodki chlebek NAZUKI, który dostępny jest jedynie w tej wiosce. Chlebek jest pyszny i utrzymuje świeżość wiele dni!
następnie…
Tuż przed stolicą warto zatrzymać się na wspaniały widok rozciągający się z górującego nad historyczną Mcchetą monastyru Jvari (na zdjęciu poniżej). Ze wzgórza widać łączące się biegi rzek Aragvi oraz Kury, których wody są wyraźnie odmiennego koloru. Czy warto zwiedzać Mcchetę – jeśli kochasz zabytki to jak najbardziej. Jeśli jednak obojętne są Ci monastyry, katedry, kościoły i stragany to warto zajechać w Mcchecie do pewnej wyjątkowej restauracji. Miejsce znajduje się na trasie, nadłożycie maksymalnie 1,5 minuty nie wjeżdżając do miasteczka. Restauracja, o której mówię to słynne wśród lokalsów SALOBIE (cliknij po dokładną lokalizację). Nie zwracajcie uwagi na niskie oceny przez gogle – może to sami lokalsi chronią swoją jadłodajnie przed szponami turystów. W knajpce musimy zamówić zestaw mistrzów – LOBIO, mchadi, ser, kiszonki + piwo, czaczę lub co kto lubi :). Popularne są też chinkali podawane na plastikowanych tackach – brutalna gruzińskość.
Najedzeni kontynuujemy jeszcze 70 km wprost w ramiona bezkresnych stepów granicy gruzińsko Azerbejdżańskiej. Nie popełnijcie tutaj 2 strategicznych błędów: jedźcie obwodnicą TBILISI wprost do SAGAREJO. Przejeżdżając przez stolicę i rustawi, czyli tak jak kieruje Was google maps stracicie lata świetlne. Punktem orientacyjnym niech będzie kultowe Oasis Club Udabno. Zajmijcie tam jedną z kilku cottages wśród stepów i jedźcie zobaczyć zachód słońca na punkcie Davit Gareja. Jest tam kompleks monastyrów wykutych w skale, samotnia, z której rozciąga się fantastyczny widok na kolorowe stepy. Oasis Club stanowi atrakcje samą w sobie, dajcie się ponieść atmosferze.
DZIEŃ 3
Tutaj już nawet się nie łudzę, że wstaniecie wcześnie. Może z Bożą pomocą. A szkoda, bo wschód słońca wśród stepów jest MAGICZNY. Po śniadaniu jedziemy do Parku Narodowego Vashlovani na bliskie spotkanie z dziką naturą. Najpierw jednak formalności. Kierujemy się do Dedoplis Tskaro, a dokładnie do biura Parku Narodowego Vashlovani. Kupujemy przepustkę (dokładny opis przepustek, wariantów oraz opis możliwych wersji zwiedzania znajduje się na naszej grupie na FB: click. Proponuję wykupić wjazd z noclegiem w jednym z domków położonych na terenie rezerwatu przyrody. Czasem trudno jest samemu zorientować się w topografii parku, dlatego proponuję Wam obrać za punkt orientacyjny Mijnis Kure.
Nocleg na terenie Parku Narodowego Vashlovani lub jeśli wolisz – w nieodległym mieście miłość SIGHNAGI – sercu regionu winnego Kachetii.
DZIEŃ 4
Jeśli obudziliście się w Sighnagi to macie skróconą poranną marszrutę. Poranną kawę polecam wypić właśnie tam – na starówce, w restauracji z widokiem na Dolinę Alazańską. Sighnagi słynie z wina, szaszłyków najlepszych w Gruzji oraz malowniczych uliczek, których piękne nie ma sobie równych wśród miejskiej zabudowy w Gruzji. Aż szkoda byłoby wyjechać z tego pięknego regionu nie spróbowawszy tego, co płynie w gruzińskich żyłach – WINA! Osobiście jestem fanką winnicy Pheasant’s Tears, gdzie możecie oddać się bardziej lub mniej intensywnej degustacji trunków.
Tego dnia powinniśmy kierować się już do Kutaisi, bo osoba, która zamówiła ten program oddaje samochód o 9:00 następnego dnia, a więc zbyt wcześnie, żeby dojechać do Kutaisi o poranku. Żeby nie było jednak zbyt nudno zrobimy dwa zaskakujące TWISTY:
- po drodze z Sighnagi do Kutaisi ominiemy Tbilisi (jeśli chcesz zwiedzić stolicę spędź popołudnie w Tbilisi, zwiedzając je zgodnie z naszym idealnym programem: click, a do Kutaisi dojedź wieczorem lub o poranku następnego dnia). Omijając Tbilisi mamy czas na zwiedzanie skalnego miasta Upliscikhe
- Po dotarciu w okolice Kutaisi zamiast spędzać kolejny wieczór w restauracji wybierzcie się na prawdziwą, gruzińską SUPRĘ – biesiadę z toastami u lokalnego gospodarza w wiosce Rokhi.
Tym gospodarzem jest Dziadek Mirza – nasz rodzinny mistrz wina i supry, który na stare lata zdecydował się przyjmować gości w swojej domowej winnicy ucząc ich toastów i pokazując gościnność w gruzińskim wydaniu.
DZIEŃ 5
9:00 Oddanie samochodu, bogatsi o gruzińskie wspomnienia wracacie do domu!
P.S.
Gdybym miała jeszcze pół dnia i gości, którzy mają energię na dłuższe przejazdy i program napakowany do granic możliwości to dzień 3, zaraz po zwiedzaniu Vashlovani przedłużyłbym o 100 km nocując albo w Mcchecie albo w okolicach Telavi. W tym wariancie następnego dnia, czyli 4 ruszyłabym do Kazbegi pokonując słynną gruzińską drogę wojenną. Zanocowałabym tam i następnego dnia powoli ruszyłabym do Kutaisi (6,5 godzin jazdy)
To już wszystko na dziś! Jeśli skorzystałeś z porad koniecznie powiedz o nas znajomym, zostaw komentarz i nie zapomnij polubić nas na facebooku i instagramie!
0 komentarzy