(Poniższy tekst jest kontynuacją mojej opowieść. Zajrzyj również do części pierwszej.)
Dzień był wyjątkowo ciepły. Wesele, które miało się tego dnia odbyć zapowiadało się wspaniale, nawet jak na gruzińskie standardy celebracji. Wśród gości Crème de la crème Kutaisi – miejscy oficjele na czele z burmistrzem, dyrektorzy największych przedsiębiorstw, wpływowi między wpływowymi. Wesoła gromadka naszych najbliższych przyjaciół już od rana otwierała kolejne butelki szampana. Zgodnie z tradycją, świta M. zebrała się tłumnie, żeby towarzyszyć mu w drodze do domu rodzinnego jego wybranki. Celem Pana Młodego było ostateczne odebranie Panny Młodej rodzinie, wprost w swoje silne, gruzińskie ramiona. M. prezentował się tego dnia wyjątkowo elegancko. Ostatnie 5 lat bardzo go zmieniło, nasze sekretne życie, potajemne spotkania, tysiące kilometrów studenckich podróży po Europie, całą naszą historię można było znaleźć w jego oczach.
Ja tymczasem, 300 km dalej, obserwuję to wszystko z wygodnej pozycji półleżącej na werandzie gruzińskiej winnicy. Z kieliszkiem w ręku obserwuję relację na żywo w mediach społecznościowych. Mój chłopak się żeni. Moja wielka love story ma dzisiaj swój koniec. Przyjaciele – zdrajcy obsypują płatkami czerwonych róż Młodą Parę, która właśnie przysięgała sobie miłość i wierność, aż po grób. Średniowieczna Katedra Bagrati, chroniąca w swoich murach pamięć gruzińskich zwycięstw i bolesnych porażek dziś jest świadkiem mojej tragedii. A Panna Młoda? Urodą jawnie mi nie dorównuje, ale ma coś cenniejszego w oczach lokalnej społeczności i mojego M. – wpływową rodzinę, gruzińską krew i jakże kluczowe dziewictwo. Z takiej przyzwoitej synowej wszyscy powinni być zadowoleni. Wesele czas zacząć. Przeszło pół tysiąca gości wzniesie dziś toast: ZDROWIE MŁODEJ PARY! GAUMARJOS!
Kilka tygodni wcześniej odebrałam osobliwy telefon: “Martyna, spotkajmy się. Musimy porozmawiać, nie mogę bez Ciebie żyć.” Czy tak wyglądają słowa zwiastujące informacje o ślubie? Spodziewałam się, że najwyżej o naszym wspólnym. Było inaczej. Spotkaliśmy się pod Bagrati, wieczorny widok na panoramę miasta wydawał się idealnym tłem dla rozmowy, którą mieliśmy odbyć:
– Martyna, nasze rozstanie uświadomiło mi, że nie jestem w stanie z Ciebie zrezygnować. Jesteś dla mnie jak tatuaż na duszy, jak złota klatka okalająca serce. Myliłem się, wybacz mi.
– Nie wiem, M. minęło pół roku, układam sobie życie na nowo.
– Jest coś jeszcze…Poznałem kogoś, to Gruzinka z dobrej rodziny. Myślę o ślubie z nią.
Dalej nie słuchałam. Zbyt długo jestem w Gruzji, żeby nie rozumieć arkanów gruzińskiego życia domowego. Miejsce żony jest przy dzieciach, miejsce kochanki, rus. любовница, jest przy sercu. Pojedyncza łza na policzku nie była wynikiem informacji o ślubie, a efektem niewypowiedzianej propozycji, która była świadectwem głębokiego niezrozumienia mojej natury i obrazą godności Polki.
Odjeżdżając tego wieczoru w kierunku Tbilisi towarzyszyło mi wyraźne przeświadczenie “Ja dupkowi jeszcze pokażę, zobaczy na co mnie stać”. Z wrażenia zapomniałam zatankować samochód. Soczyste, rodzime “Kur** Mać!” było słychać tego dnia na trasie w pobliżu Gori. Wrodzone szczęście nie pozwoliło mi na kłopoty, samochód stanął u wjazdu na jedyną w promieniu 50 km stacje paliw (Soccar, niedaleko Gori. Wspomnijcie tam moją historię przy następnej wizycie). A w stolicy? Tam już ktoś na mnie czekał. Życie uczuciowe Słowianki w Gruzji nie zna próżni.
Nasza historia powinna skończyć się 8 sierpnia tamtego roku. W dniu ślubu mojej wielkiej gruzińskiej miłości. Tak się nie stało. Przeżyłam piękne tygodnie, w poczuciu wolności, w oczekiwaniu na wszystkie wspaniałe chwile, które jeszcze mnie w życiu czekają, w celebracji rodzącego się sukcesu mojej wypożyczalni. Przyszedł jednak wrześniowy, deszczowy wieczór, kiedy telefon zadzwonił ponownie. Numer dzwoniącego znałam na pamięć: “Martyna, popełniłem wielki błąd. Zamierzam się rozwieść”. Rozłączyłam się. Ile “wielkich błędów” można popełnić w ciągu jednego roku? Wkrótce z mediów społecznościowych zniknęły zdjęcia ze ślubu dekady, a w salonach urody i poczekalniach przychodni, ściszonym głosem przekazywało się plotki o najszybszym rozwodzie w historii miasta.
Nadchodziły czasy wojny. Gruzińsko-gruzińskiej potyczki pomiędzy mężczyzną przeszłości, a mężczyzną przyszłości o moje serce i zaufanie. Ja już wiem, kto wygrał, ale Wam przyjdzie jeszcze poczekać. Ostateczna rozgrywka miała miejsce w połowie maja, roku korona-wirusa. Publiczna walka na pięści o moją rękę była o tyle malownicza, że obejmowała podtapianie w świętej rzecze Rioni oraz nocną ucieczkę efektownym samochodem przed radiowozem pilnującym przestrzegania godziny policyjnej w Kutaisi.
Ciąg dalszy nastąpi.
No ale co było pomiędzy? 🤔
Czekam!!!!!
Ooooooooo, Martyna, Ty piszesz powieść o która będą się bić reżyserzy 🙂 już czekam na kolejny rozdział 🙂 i chyba muszę w tym roku Cię odwiedzić bo później mogę się nie dopchać 😉🙂🙂
haha 🙂 Dziękuje za miłe słowa! Zapraszam!
Pogubiłam się 😂 a kim był w takim razie ten chłopak, który występował podczas programu “Jestem z Polski.”?
Jeśli książka będzie równie ciekawe napisana jak te wszystkie wpisy to będzie to bestseller ! CZEKAM NA KSIĄŻKĘ!
To był chłopak numer dwa!
Aaaaaaaa 😁 numer dwa. Ale Wtedy już nie byłaś z M.? Jak ja lubię takie intrygi i historie. 😊 Aż mnie ciekawi kim jest ten obecny czy to M czy nie M 😂 Czekam…czekamy na ciąg dalszy !
P.S. skoro turystyka leży to masz jakieś alternatywne źródło dochodu czy oszczędności? 🤔
Narazie żyje z oszczędności… i już widzę, że popełniłam błąd. Powinnam od razu znaleźć alternatywne źródło dochodu, ale byłam optymistką…
Co za napięcie !!! Dawaj Martynko resztę bo nie wytrzymam !!!
Ale jaja..
Ciekawych ludzi spotykają ciekawe przypadki
Pozdrawiam,
Piotr
Aaaaaaa!! Kiedy kolejna cześć? Czekam z niecierpliwością i kieliszkiem wina w dłoni 😉
O Wow! Ja też czekam!!!
Trzeba przyznać masz kobieto dar do pisania i opowiadania 👏👏👏
Dziękuje pięknie! Czasem nie piszę nic przez miesiące, a potem niespodziewanie przychodzi dzień z weną 😀
Już przebieram nóżkami na myśl o kolejnej części 😂😂
Wow ale historia. Rowniez czekam na ciag dalszy! Podziwiam, ze tak mloda osoba wspaniale od odnajduje sie w obcym kraju, jest odwazna, przedsiebiorcza. Gratulacje. Obserwuje Cie na insta i dzieki Tobie zachwycilam sie Gruzja. Mam nadzieje, ze kiedys wybiore się do tego pięknego kraju. Oczywiscie skorzystam z usług Twojej firmy 🙂 mam w sobie trochę strachu przed tak innym niz nasz krajem ale bardzo chce zobaczyć choc maly wycinek. Czekam tylko az coreczka podrośnie zeby ja tez zabrać 🙂 Dzekuje za piekne zdjecia, ciekawe opowiesci. Pozdrawiam i życzę duzo dobrego!
Dziękuje serdecznie za piękne słowa! Fakt, że kto to czyta i nawet mu się podoba jest dla nie wielką motywacją! Pozdrowienia i do zobaczenia w Gruzji!
Czekam na więcej! U mnie wymiana studencka skończyła się ślubem i już teraz rocznym bąbelkiem 😉
Wow! Gratulacje!
Czekam N kolejna część, co za akcja!
Hahaha Martyna Love Story lepsze niż w 50 Twarzy Greya – wysiada przy tym !!!
Jednak chciałam ponarzekać ze za krotko !!!! chcemy więcej teksom, szczegolow i informacji hahah
Jesteś mistrzynią trzymania w napięciu 🙂
Pani Martyno!
Pięknie Pani pisze i opowiada o Gruzji. Wczoraj z przyjemnością obejrzałem w TVN Style odcinek w ramach cyklu ” Jestem z Polski”, gdzie wspaniale Pani opowiadała o Gruzji i o sobie.
Tak się składa, że zaraz po “Rewolucji róż”, listopadzie 2003 r. jako pierwszy polski policjant zostałem oddelegowany do zachodnie Gruzjii ( Megrelia-Górna Swanetia ) w ramch misji ONZ – UNOMIG (United Nations Observer Mission in Georgia). Miałem bardzo ciekawą podróż samolotem do Trabzonu w Turcji , a potem na kołach do Sukhumi, gdzie mieściła się kwaterą główna naszej misji. Potem dotarłem do Zgudidi, gdzie mieścił sie sztab sektora gruzińskiego tej misji i tam już służyłem do końca mojego pobytu.
Mieszkałem prze prawie półtora roku w Zugdidi u gruzińskiej ( dokładniej megrelskiej ) rodziny . Biedni, ale fantastyczni ludzie.
Obecnie jestem na emeryturze ( mam 63 lata ), ale chętnie przyjechałbym kiedyś do Gruzji i skorzystał z usług Pani firmy.
Czytając Pani bloga, wydaje mi się , że dobrze, iż Pani osiadłą w Tbilisi. To jest miasto w zasadzie europejskie. Przypomina mi się, ze z moimi gospodarzami toczyliśmy spory, gdzie właściwie Gruzja leży? Jeszcze w Europie, czy już w Azji. Oni oburzali się, jeśli mój przyjaciel z Niemiec, z którym razem mieszkałem, udowadniał, że to już Azja.
Tak więc, w Tbilisi Pani jako kobieta z Polski ( do tego śliczna i niewątpliwie wzbudzająca powszechnie zainteresowanie, nie tylko u Gruzinów ), powinna być normalnie traktowana.
W okresie mojego pobytu, znana Gruzinka, która rozbiła karierę na szczytach władzy była Nino Burdżanadze ( jedna z przywódców rewolucji róż, przewodnicząca parlamentu Gruzji w latach 2001–2008, pełniąca obowiązki prezydenta Gruzji w latach 2003–2004 ). Kobiety aktywne, prowadzące firmy, w Tbilisi, nie powinny budzić duże sensacji.
W innych regionach może być różnie, bo często panują tam zwyczaje kultywowane od wieków, gdzie mężczyźnie zwykle wolno o wiele więcej, a kobieta jest w jego cieniu ( tak było w tym domu, gdzie mieszkałem ).
Z ciekawością, będę śledził Pani losy i niech Pani nie zaprzestaje opisywać i opowiadać o tym co u Pani się dzieje.
Serdecznie pozdrawiam.
O, Borze! Jaka banalna historrria … Książę z bananowej krainy nie rozpoznał Kopciuszka. Gospodynie domowe w kraju trzy razy dziennie płaczą nad losem tureckich księżniczek pod odbiornikami publicznej telewizji. Nie kupuję tego, Gruzję zwiedzę z kim innym …
Nie zapraszałam Pana, pozdrowienia 🙂